Historia Biegam bo mnie ludzkość wqrwia – kto za tym stoi i dlaczego nie siedzi
- 25 lutego 2021
- 0 komentarzy
- Wu
- Opublikowany w CAŁKIEM SERIO
- 1
Karo & Wu, czyli historia pewnej połówki
A wszystko zaczęło się od tyłka. To znaczy wersja oficjalna brzmi, że od nóg, no ale każdy swoje wie.
Poznaliśmy się na Półmaratonie Warszawskim. Karo robiła swoją druga połówkę, a ja obalałem pierwszą. Szukając jakiegoś punktu zaczepienia natrafiłem na jej nogi, biegnące przede mną i podskakujący rytmicznie na plecach warkocz. Te nogi i ten warkocz dowiozły mnie siedemnaście kilometrów do mety.
Za metą zamieniliśmy kilka słów, zaprosiłem ją na koncert, który miałem grać wieczorem. Ona nie przyszła. I tak się poznaliśmy.
To oczywiście wersja skrócona, no ale tak to mniej więcej wyglądało. Dodać należy, że wtedy dzieliło nas kilkaset kilometrów, bo Karo mieszkała w Krakowie, ja w Warszawie. Powoli się docieraliśmy, aż dotarliśmy się tak, że dzisiaj jesteśmy rodziną i mamy dwoje cudnych dzieci.
Fanpage powstał pod wpływem impulsu. Nieudany trening spowodowany kacem mordercą po imieninach dnia poprzedniego uruchomił lawinę zdarzeń, która zaowocowała powstaniem strony Biegam bo mnie ludzkość wqrwia. Badacze do dzisiaj nie wyjaśnili czy fakt, że strona powstała w Światowy Dzień Masturbacji ma jakieś znaczenie, czy był po prostu przypadkiem…
Pisanie o naszych biegowych porażkach i słabościach przyszło naturalnie. W końcu, jak na prawdziwych amatorów przystało, bieganie traktowaliśmy zupełnie rozrywkowo i z tego punktu widzenia opisywaliśmy naszymi słowami i memami świat, siebie i Was.
Memy. Na początku ich nie było. Suche, proste wpisy, żale na pieszych, rowerzystów, mordercze mikropieski pętające się pod nogami, kierowców, dupy ból, wszystko co najlepsze w bieganiu przelewaliśmy na nasz fanpage. Dopiero po jakimś czasie okazało się, że słowo zaklęte w obrazek ma piorunującą moc.
Nim się zorientowaliśmy, mieliśmy już kilka tysięcy czytaczy. Okazało się, że nie jesteśmy wyjątkami, a nasze dramaty biegowe są takie same, jak dramaty innych niespełnionych Boltów płci obojga. Że nie tylko my mamy problem ze złamaniem 12 minut w teście Coopera, kompletnie nie kumamy kiedy wchodzimy w piąty zakres, pomijając dwa wcześniejsze, zdychamy w połowie dystansu pędząc w trupa tempem żółwia, a świeżość w kroku występuje u nas tylko w marzeniach sennych.
Bo większość z Was, tak jak i my, biega dla towarzystwa i przyjemności, nie dla wyników. Bez spiny i przerostu ambicji. Okazało się, że piszemy to, co większość z Was myśli i czego doświadcza dokręcając końcówkę treningu do pełnego kilometra dookoła klombu pod domem… I tak powstał wkurw_team.
Wkurw_team
Pierwszy wkurw_team, czyli drużyna na konkretny bieg powstała przy okazji Maratonu Warszawskiego. Wyprodukowaliśmy dziesięć koszulek z hasłem: Na ile kilometrów ten maraton, logiem Biegam bo mnie ludzkość wkurwia, rozdaliśmy je na fanpejdżu i umówiliśmy się na wspólną fotkę przed startem.
Oczywiście na fotkę się spóźniłem i musiałem dokleić siebie w Paincie.
Tak powstała piękna, świecka tradycja ustawek przed biegami. Czasami przychodzą dwie osoby, czasami pięćdziesiąt. Znakiem rozpoznawczym stały się koszulki z naszym logo na piersi i hasłami na plecach. Tak, na plecach. Bo z którą stroną innych biegaczy obcujesz najdłużej podczas biegu? Z odwrotną stroną!
Historia Biegam bo mnie ludzkość wkurwia to ludzie. Spotkania, biegi, ustawki, wkurw_team. Doświadczyliśmy Waszej sympatii w najdziwniejszych i najdalszych miejscach kraju.
Nasze logo stało się znakiem rozpoznawczym, a jego nosiciele częścią niespotykanego, towarzyskiego klubu. Wystarczy rzut oka, porozumiewawcze spojrzenie, uśmiech i obce osoby zaczynają ze sobą rozmawiać, jakby znały się od dawna.
Znajomości zawiązane przez fanpage i grupę ciągną się już latami, a integry przy okazji różnych biegów przechodzą do historii jako najfajniejsze ekscesy biegowo-towarzyskie.
Wiele imprez biegowych, jak na przykład Festiwal Biegu Rzeźnika, wita co roku ekipę wkurw_team w sposób szczególny. Inne, jak Półmaraton Kielecki tworzą dla nas specjalne kategorie – mistrzostwa wkurw_team. Od kilku lat sezon kończymy na biegu LoveLas w Mielcu, gdzie zjeżdżają się „wkurwiki” z całego kraju.
Powstały lokalne „sekcje” składające się z osób, które poznały się na stronie. Niektóre liczne, inne kilkuosobowe, w dużych aglomeracjach, i w najodleglejszych rejonach kraju a także poza nim.
To największa wartość wkurw_teamu, który wspólnie zbudowaliśmy i za to jesteśmy Wam ogromnie wdzięczni.
Rebel Runners Club, Wirtualne Biegi i Fundacja Coś Dobrego
Stworzenie marki Rebel Runners Club i założenie sklepu z zabawnymi sprzętami do biegania wymusiliście na nas Wy. Pierwotnie skupiliśmy się na produkcji technicznych koszulek z popularnymi hasłami z naszych memów. „Na ile kilometrów ten maraton”, „Świeżość w kroku”, „Nieważne ile kilometrów, ważne żeby sponiewierało”, czy tekst kultowej „Mantry ostatecznej” zdobią dzisiaj tysiące pleców biegaczek i biegaczy w Polsce i na świecie. W pewnym momencie musieliśmy podjąć najtrudniejsze decyzje i… rzuciliśmy nasze prace, aby zająć się już tylko tym.
Dzisiaj w naszej firmie pracuje siedem osób. Nadal w naszej bazie, zwanej wkurwidołkiem pozostała zabawa i czerpanie radości z tego, co robimy. A większość rzeczy staramy robić się sami.
Zabawę od lat łączymy z pomaganiem. Organizujemy swoje akcje pomocowe, uczestniczymy w innych. Półtora roku temu zorganizowaliśmy nasz pierwszy wirtualny bieg Pamięci Powstańców Warszawskich, w którym wzięło udział kilka tysięcy osób. Podczas biegu udało się zebrać kilkadziesiąt tysięcy złotych i przelać na konto organizacji zrzeszającej kombatantów. Skala zjawiska była tak wielka, że postanowiliśmy założyć Fundację, która będzie agregowała Wasz zajebizm i pomagała tym, którzy pomocy potrzebują. Dzięki Waszemu udziałowi w naszych imprezach możemy na bieżąco wspierać dom samotnej mamy i kilka domów dziecka w Kielcach, a także dziecięcy oddział psychiatryczny kieleckiego szpitala. A to dopiero początek…
Jesteśmy ogromnie wdzięczni za to co nas spotkało. Za to, że mamy Was, że mogliśmy nasza pasję zamienić w pracę, że możemy razem z Wami pomagać innym i liczyć na Waszą pomoc, kiedy jej potrzebujemy.
A teraz „wiśnia” w dłoń i… niech nam wszystkim gwiazdka pomyślności nigdy nieeeee zagaśnie.
Do zboczenia na biegowych ścieżkach!
Karo & Wu
O autorze
Na bieganiu się nie znam, więc głównie o nim piszę.
Udostępnij
Udostępnij
O autorze
Na bieganiu się nie znam, więc głównie o nim piszę.
Odpowiedz Anuluj pisanie odpowiedzi
Musisz byćzalogowany aby komentować.